Na rynku motoryzacyjnym trwa kryzys spowodowany brakiem komponentów. To duży problem dla Boryszewa?
Naszą siłą jest dywersyfikacja. Słabsze wyniki w jednej branży rekompensujemy dobrymi wynikami w innej. Obecny kryzys w segmencie motoryzacj nie jest związany z załamaniem popytu czy efektem strukturalnych słabości. To problem wynikający z zerwania łańcuchów dostaw i problemów okołopandemicznych. Powyższe kłopoty uznajemy za przejściowe. W połowie roku oczekujemy stabilizacji, tym bardziej że widoczne jest ożywienie – wysokość zamówień przewodów hamulcowych i klimatyzacyjnych napawa optymizmem. W segmencie motoryzacji stopniowo też rezygnujemy z najsłabszych ogniw w naszym portfolio. W porozumieniu z kluczowym odbiorcą Grupy BAP, zdecydowaliśmy o zgłoszeniu upadłości niemieckiej grupy ICOS (zakładu produkcyjnego oraz narzędziowni). A to dlatego, że produkcja komponentów plastikowych w segmencie automotive jest trudnym biznesem – wymagania są bardzo wysokie, a marże niższe niż np. w przypadku naszych przewodów produkowanych w grupie Maflow.
W Europie coraz mniej przychylnie patrzy się na tworzywa sztuczne. Motoryzację również to obejmie w dłuższej perspektywie?
Zdecydowanie większym problemem są plastikowe torby i sztućce niż pokrywa silnika czy plastikowe elementy karoserii auta. Utylizacja tych części jest już zorganizowana – trafiają w odpowiednie miejsca, a recykling jest bardzo rozwinięty. Druga sprawa to, że cykl życia takich części to często wiele lat, nie trafiają na wysypisko śmieci, tylko są wykorzystywane ponownie w rozmaitej formie. Podobnie jak w przypadku AGD. Dlatego nie obawiałbym się, że w motoryzacji również zacznie obowiązywać trend rezygnacji z tworzyw sztucznych.