Silesia po naliczeniu dodatkowego podatku zbankrutowałaby, gdyby nie poręczenie Boryszewa. Ale nie może też skorzystać z pomocy w ramach tarcz antykryzysowych.
Decyzja skarbówki nie jest prawomocna. Spółka nie dokonała zwrotu środków – rozstrzygnięcia można spodziewać się dopiero za kilka lat. Zaległość rzutuje jednak na wsparcie ze strony państwa. Silesia nie otrzymała pomocy z tarcz, ponieważ jednym z warunków uzyskania pomocy był brak zaległości względem fiskusa, czego w obecnej sytuacji nie mogła wykazać. – W efekcie nie dostała żadnej pomocy, np. w postaci części wynagrodzenia dla pracowników. Państwo z jednej strony pomaga, ale wyklucza spółkę, która walczy o przetrwanie na rynku – mówi Piotr Lisiecki, prezes Grupy Boryszew, do której należy katowicka firma zatrudniająca ponad 200 osób.
Prawie 100 mln zł to znaczna kwota dla katowickiej firmy – jej sprzedaż w ub.r. to niespełna 400 mln zł, a zysk operacyjny – niecałe 3 mln zł. Aby Silesia dalej funkcjonowała, spółka Boryszew, czyli jej pośredni właściciel, poręczyła spłatę zobowiązań względem banków. – Gdyby Silesia nie była częścią grupy, dziś mogłaby być bankrutem. Znane są przypadki, w których fiskus naliczał podatki skutkujące wypowiedzeniem umów przez banki. W efekcie spółki utraciły płynność i miesiąc później upadały – dodaje prezes Boryszewa.
Więcej